"Włoskie szpilki" Magdaleny Tuli to lektura, wokół której krążyła dyskusja naszego kolejnego spotkania. Główna bohaterka - narratorka, to prawdopodobnie córka Żydówki ocalełej z Aushwitz i Włocha z Mediolanu. W systemie stalinowskim, jako dziecko doznała wielu upokorzeń. Nienawidziła szkoły, nie miała koleżanek. Nie mogła sobie wyobrazić skąd ta różnica światów - włoskiego i polskiego. Matka, która cudem ocalała z holokaustu, pracowała na uniwersytecie, jednak choroba (Alzhaimer), wywróciła jej świat i wszystko widziała od lat wojennych, aż po szczęśliwą młodość w przedwojennej Łodzi. Nie poznawała córki, nigdy nie miała z nią dobrych relacji, ona żyła światem swojego rodzeństwa, które utraciła w obozie koncentracyjnym.
Cała książka, to kilka historii wyjętych z życia, zdawałoby się samej autorki. Każda z nich porusza ważny temat, który w mniejszym lub większym stopniu wpłynął na życie głównej bohaterki. Każdy tytuł rozdziału zawiera słowa - symbole odnoszące się do treści w nich zawartych. Swą tajemniczością intrygują czytelnika i skłaniają do własnej ich interpretacji. Jednym z takich symboli są choćby tytułowe szpilki z jednej strony jako symbol dobrobytu, z drugiej ucisku, bólu, cierpienia. Czytenikom podoba się to, w jaki sposób autorka ubiera w słowa niektóre złe fragmenty z życia bohaterki: „Klocki, z których nasze rodziny miały ułożyć sobie życie na nowo, były nie takie, jak trzeba, z lekka krzywe i zdekompletowane. Cokolwiek byśmy z nich zbudowali, musiało się zawalić.”
Refleksje jakie wzbudziła książka wśród klubowiczów są pozytywne. Choć treść smutna, ale napisana lirycznym stylem sprawia że czyta się ją bardzo przyjemnie i na pewno będzie pozycją, która zapadnie nam na długo w pamięci.