7 marca dyskutowaliśmy nad poweścią J.J. Kolskiego. "Egzamin z oddychania". Powieść opisuje historie z życia Sandowa i Muszelki , którzy poszukują swojej tożsamości. Jak twierdzą klubowicze, to bardzo ciekawa lektura, ale "Germinal" E. Zoli staje się przy niej niewinną epicką powiastką. Mnóstwo naturalistycznych opisów z przeżyć i stanów bohaterów, cała paleta powtarzających się w każdym rozdziale wulgaryzmów odmienianych przez wszystkie przypadki i osoby sprawiała, że momentami chciało się ją odłożyć i nie czytać do końca. Jednak mimo tego, jest w tej powieści coś, co kusi i przyciąga. Być może jest to poetycki sposób opisu tych najbardziej odrażających momentów lub zawarty w niej czarny humor, np.: "jej depresja mogłaby mojej zawiązywać buty". Nie ma dla autora żadnego tabu ani intymności ludzkiej ani zwierzęcej. Styl podobny, jakby wszystkie obrazy zapisywał na taśmie filmowej. Kolski znany jako ceniony reżyser w tej powieści, zniechęcił cztelników do siebie. Z choroby i śmierci matki uczynił obnażenie swoich wzniosłych i niskich uczuć. Jednym z niewielu wątków, który urzekł czytelników to wiersz jego rodzicieki: "Jest takie miejsce na ziemi, za którym tęsknię nocami. Ukryty domek w zieleni, miłością nasiąkłe ściany. Świerki srebrzone księżycem i tuje złocone słońcem, lipy pachnąnce miodem, ptaki gniazda wijące. Dobrze mieć takie miejsce, domek tonący w zieleni. Kocha się wtedy mocniej i słucha głębi ziemi."