Książka opowiada o wyjątkowo okrutnym i ciężkim schorzeniu, jakim jest zastępczy zespół Münchhausena. W wyniku tej choroby psychicznej matka, która w mniemaniu większości stykających się z tą osobą ludzi chroni i bardzo dba o swoje dziecko, tak naprawdę skazuje je na cierpienie. Takie życie przypadło w udziale z powodu choroby matki autorki bohaterce książki. Dziewczynka z informacji przekazywanych lekarzom i opiekunom społecznym ciągle chorowała, ciągle coś z nią było nie tak.
Fragment książki:
„– Jak się zachowuje chore dziecko, Julie? Pokaż.
Zsuwam się na krawędź krzesła, rozluźniam ręce i nogi. Wyciągam język, dolna warga opada mi, odsłaniając zęby. Wyglądam jak Pigmeje na zdjęciach w „National Geographic”, z ustami rozciągniętymi od kolczyków.
– Bardzo dobrze. Co by sobie pomyślał pan doktor, gdyby zobaczył cię wyprostowaną i uśmiechniętą? Uwierzyłby mi, że jesteś chora? Musisz mu pokazać, jak źle się czujesz w domu. Trzeba cię wyleczyć, żeby mamusia mogła wreszcie odpocząć”
Podczas rozmowy klubowiczów o książce często padało słowo, ciężko:
-Zapewne ciężko rozpoznać tą chorobę.
- Jak ciężko musi być dziecku odrzucić zaufanie do rodzica?
-Jak ciężko znaleźć oparcie w systemie opieki społecznej?
- Jak ciężko odmienić wlasne życie to takich przejściach?
Książka napisana dobrze, jednak czyta się ją ciężko. Wzbudza w czytelniku gniew i złość na warunki w jakich przychodzi żyć dzieciom, że muszą wypierać swoje wspomnienia z pamięci, aby w móć żyć dalej.